jest przecież dla lekarza przedmiotem zbytku, tym więcej, że chodziło o zwykłego Forda, a nie jakiegoś Rollee-Royc’a. Nie był ten podatek specjalnie uciążliwy, wynosił wszystkiego 120 zł rocznie, lecz sama nazwa podatku mogła przyprawić o zdenerwowanie — zawsze myślałem bowiem, że żyję skromnie i oszczędnie — a tu naraz dowiaduję się, że mam „przedmioty zbytku“. Po kilku latach znikł „podatek od przedmiotów zbytku“ a zainaugurowano wtedy fatalną w skutkach politykę „Funduszu Drogowego“. Jakiś zasuszony biurokrata wyimaginował sobie, iż znajdujący się w powijakach automobilizm polski będzie na tyle wytrzymały, iż pokryje swym opodatkowaniem wszystkie wydatki na budowę i utrzymanie dróg. Jednym pociągnięciem pióra podwyższono podatek samochodowy z 120 zł do 400 zł rocznie dla mego lekkiego Forda (1000 kg. wagi), cięższy samochód płacił odpowiednio więcej. Skutek takiej polityki nastąpił wkrótce. W sąsiednich 4 miasteczkach było 12 lekarzy, z nich 9 miało własne samochody. Po niesłychanym podwyższeniu podatku samochodowego z 9 lekarzy-automobilistów tylko jeden zatrzymał samochód, inni zlikwidowali własne auta i zaczęli, jak za dobrych starych czasów, jeździć do chorych końmi. Czy chorzy dobrze wyszli na takim „usprawnieniu“ pomocy lekarskiej po tym, co przytaczałem poprzednio — należy wątpić. Ustawodawca w rozporządzeniu o „Funduszu Drogowym“ uczynił niby wielkie ustępstwo — gdyż wyraźnie było powiedziane, iż samochody instytucji użyteczności publicznej, a więc i Kas Chorych — są zwolnione od podatku. Tylko, że lekarze używali samochodów Kasy Chorych do swych wyjazdów zdaje się tylko w Warszawie, Łodzi, Krakowie i Lwowie.
Natomiast we wszystkich innych miastach i miasteczkach kraju Kasy Chorych nie utrzymywały swych samochodów dla lekarzy, gdyż jakby się ta sprawa kalkulowała?
Szofer miesięcznie co najmniej 250 zł, benzyna i oliwa 100 zł, garaż 30 zł, reperacje i pneumatyki 50 zł, amortyzacja wozu 200 zł, razem więc przeszło 600 zł miesięcznie.
Tymczasem — jeśli lekarz miał własne auto — to Kasa Chorych, płacąc mu od przejechanych kilometrów płaciła mu bez porównania mniej. Dlatego też zwolnienie od niesłychanie wygórowanego podatku samochodów Kas Chorych — pozostało ulgą jedynie na papierze, gdyż wszystkie samochody lekarzy prowincjonalnych, które przecież de facto były przeznaczone przede wszystkim dla obsługi członków Kas Chorych — musiały opłacać podatek. W ten sposób jednym nieprzemyślanym pociągnięciem pióra cofnięto opiekę lekarską w całym kraju o kilkadziesiąt lat wstecz.
Po kilku dalszych latach zmniejszono znowu podatek drogowy, ale teraz wprowadzono inną przeszkodę dla rozwoju automobilizmu.
Otóż w każdym samochodzie trzeba co kilka miesięcy wymieniać najwięcej zużywające się części, więc łożyska przednich i tylnich kół, tryby, koła zębate i t. d.
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/348
Ta strona została przepisana.