Gdy przyszło do rozprawy — wezwano mnie jako biegłego. W końcu mych zeznań pyta mnie przewodniczący sądu, czy uznaję, iż na skutek uszkodzenia ciała poszkodowany Aleksander T. odniósł stałe kalectwo.
Ustawa rozumie jednak przez stałe kalectwo utratę słuchu, wzroku i zdolności płodzenia.
Wobec tego musiałem odpowiedzieć, iż aczkolwiek Aleksander T. odniósł poważne uszkodzenie ciała i ma znacznie obniżoną zdolność do pracy — to kaleką jednak nie jest. Gdy usłyszał to poszkodowany — to po wyjściu z sądu opowiedział wszystkim, iż zeznałem w podobny sposób, gdyż widocznie musiałem być przekupiony przez napastnika Wincentego L.
Jest bowiem jasne — mówił poszkodowany — iż człowiek mający wielką dziurę w czaszce jest kaleką i lekarz nie przekupiony nie mógłby fałszywie zeznawać, że tak ciężko poszkodowany nie został kaleką. A że Aleksander T. był człowiekiem spokojnym i lubianym — uwierzyła mu cala wieś i od tego czasu straciłem całkowicie praktykę w danej miejscowości.
Często zdarza się, że poszkodowany, znając już warunek o dwudziestodniowej niezdolności do pracy — na skutek najbanalniejszych uszkodzeń kładzie się do łóżka, ewentualnie nie opuszcza mieszkania, symulując chorobę.
Lekarz wezwany po kilkunastu wzgl. kilkudziesięciu dniach nie może wkońcu ustalić, czy poszkodowany był istotnie niezdolnym do pracy, czy też tylko symulował chorobę.
Kiedy najczęściej zachodzą wypadki uszkodzeń cielesnych? Odpowiedzieć można kilku słowami: zabawy, jarmarki, zatargi graniczne i dzieci.
Co do zabaw — te niestety mają już ustaloną w kraju opinię. Zabawy uważane są na wsi, ale też i na przedmieściach wielkich miast jako miejsce załatwiania starych porachunków. Parobek, mający dawną urazę do drugiego, idzie na zabawę zaopatrzony w nóż i tu szuka okazji do zaczepki.
Gdy więc tańczą wesoło w „odbijanego“ — to odbija się natrętnie przeciwnikowi tancerkę. Można też popchnąć go ordynarnie w tańcu lub przy bufecie.
Przeciwnik urażony powie ostrzejsze słowo — na to czeka się tylko. Idą w ruch noże, butelki i szklanki.
Postarać się trzeba z góry, by w pobliżu było kilku wypróbowanych przyjaciół, którzy też pomogą do masakrowania przeciwnika. Gasi się światło, aby pozostali uczestnicy zabawy nie widzieli kto i gdzie bije, a teraz można bezkarnie zabić przeciwnika. Gdy nawet przeciwnik padnie trupem pod ciosami napastników, to żaden z nich nie przyzna się do śmiertelnego ciosu, a wkońcu wszyscy dostaną kilka miesięcy więzienia z zawieszeniem wykonania kary.
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/372
Ta strona została przepisana.