Po paru miesiącach pan Stefan wyprowadził się cichaczem. Nie spotkałem go nigdy, nawet w późniejszej pracy konspiracyjnej.
Po wojnie przypadkowo natknąłem się na jego grób na Powązkach. Nie doczekał Niepodległości, ani odrodzenia się ludzi.
Wakacje 1912 roku spędzam na północnym Polesiu.
Za Bugiem roztacza się odmienna kraina. Czerwone zagrody dróżników kolejowych, budowane z okrąglaków układanych na węgieł. Krajobraz nizinny, podmokły. Studnie to jakby otoczone płotkiem przeręble w glebie. W kurnych chatach tłamsi się dym pod pułapem i nieśmiało, leniwie wyłazi drzwiami pod strzechę. Okienka nieprawdopodobnie maleńkie, umieszczone nisko przy ziemi. Ludzie zarośnięci, kudłaci, w łapciach i lnianych brudno szarych koszulach, wypuszczonych na takież portki. Jakaś psia uniżoność i pokora nie wzbudzająca zaufania. Ze wsi i z pola od i roboty płynie stale jedna i ta samo beznamiętna, beznadziejna melodia rezygnacji. Chleb barwy ziemi wypiekają z mieszaniny kartofli z grochem z małą domieszką razówki. W latach nieurodzaju dodają korę z drzew. I Nie odważyłem się skosztować tego chleba. Czytam tu z nudów pamiętniki sierżanta Francuza z pochodu wielkiej armii Napoleona na Moskwę, i Francuz nie może wyjść z podziwu, że ludność tych okolic nie chciała przyjmować pieniędzy za żywność, byłoby bowiem grzechem sprzedawać dary Boże.
Wzbudziły we mnie wstręt połączony ze zgrozą praktyki lecznicze tutejszego chłopstwa. Wryło mi się w pamięć leczenie róży. W pełnym i skupienia obrzędzie, z zachowaniem szeregu magicznych ruchów, żegnania się, wypowiadając z przejęciem zaklęcia, polewano choremu twarz lub inne chore miejsce jego własnym moczem. Jeśli po paru dniach nie następowała poprawa, wówczas stosowano zabieg podobnie magiczny, lecz już bardziej aromatyczny — smarowano kałem.
Babka moja irytuje się na ciemnotę tutejszego ludu i pochwala hrabinę, która zagląda do chałup i wali batem po karkach za gusła. Chłopi zwykle wiedzą, kiedy hrabina przebywa w majątku.
W dwadzieścia mniej więcej lat później, jako lekarz odbywałem kurs bakteriologii w Państwowym Zakładzie Higieny. Zapoznałem się tu z nowoodkrytym tajemniczym bakteriofagiem, znajdującym się w moczu ludzi, chorych na niektóre schorzenia zakaźne. Wykonywaliśmy pouczające doświadczenia. Kolonie chorobotwórczych bakterii ginęły i rozpływały się bardzo szybko po polaniu ich moczem, zawierającym odpowiedni bakteriofag. Na pożywce zroszonej takim moczem nie wyrastały posiewy j bakterii.
Przypomniałem sobie jako żywo poleszuckie metody leczenia róży Zadumałem się. Dla poleszuków istotą leczenia było samo zamawianie,