Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/427

Ta strona została przepisana.

dy zionie mdląco rozkładającym się potem i wydzielinami, żeby tylko skóry. Lato.
Paznokcie wymanikiurowane, lakierowane, pomalowane na wiśniowo. U podstawy toczy je grzybek. Róża przy kożuchu to symfonia poezji w porównaniu z tymi malowanymi paznokciami, pożeranymi przez pasożytujący grzybek.
Muszę elegantkę wyleczyć. Osóbce zależy przede wszystkim na przy wróceniu ładnej powierzchni paznokcia. Kuracja potrwa parę tygodni. Na jak długo wystarczą nasze zabiegi? Dopóki manikiurzystka nie zarazi jej ponownie.
Przypomina się zdanie G. B. Shawa: biedacy nie pragną życia prostego ani estetycznego, lecz bogatej pospolitości.


Kolejny numerek.

Wchodzi do pracowni dziewczyna lat koło dwudziestu. Chód kaczkowaty. Spódnica dziwacznie szeroka i długa. Sylwetka jakoś wyraźnie za mała niż być powinna. Tułów nieodpowiednio długi do krótkich nóg. Twarz miła, dość ładna ale zawiera jakąś tragedię i wstyd.
Bez słowa wręcza skierowanie do zdjęcia kości obu podudzi.
Laborant wskazuje trochoskop, na którym ma położyć się pacjentka. Zdjęła pospiesznie i dyskretnie pantofle i pończochy. Kładzie się szybko, jakby chciała co rychlej mieć już poza sobą ciężką konieczność.
Kiedy zbliżam się do niej i proszę, by uniosła spódnicę powyżej kolan, na twarzy jej występują pąsy i przebiega krótki ukrywany skurcz cierpienia.
Koślawa. Wyprostowane nogi tworzą kształt litery O.
To milczące zachowanie i łatwość czytania z jej twarzy mówi mi o jej tragedii więcej, niżby mogła wypowiedzieć słowami. Ileż wstydu, ile śmieszności i przykrości. Który chłopak chciałby spojrzeć na taką. Co za uczucie własnej pokraczności i poniżenia.
Jestem onieśmielony jej wstydem. Pragnę uszanować jej skrępowanie i wolę nic nie mówić, nie pocieszać, że po operacyjnym złamaniu kości doktór O. nada jej nogom przyzwoity kształt. Ustawianie i zdjęcie wykonywujemy, nie zwracając na nią żadnej uwagi. Ot, takie mechaniczne załatwianie kolejnego numerka. Ześrodkowanie zainteresowania na czynność a nie na osobę. Nie istnieje dla nas twarz, nie istnieje nazwisko. Myślę, że napewno nie miała za złe takiego traktowania.
W szereg tygodni potem zjawia się ponownie po operacji z „nowymi nogami“. Twarz rozpogodzona, bardziej otwarta. Jeszcze nie zupełnie dowierza swej szczęśliwości.
Nie poznajemy się.
Obraz rentgenologiczny wykazuje ładne zrastanie się kości w dobrym ustawieniu.