Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/428

Ta strona została przepisana.
Zdradliwe efekty.

Po ostrożnym odwinięciu bandaży obnażyło się coś podobnego z kształtu do rąk. Dłonie jak poduszki, palce śmiesznie grube, rozstawione, bolesne, prawie nie zginają się. Skóra zwłaszcza na stronie grzbietowej nierówna, obrzękła, popękana, usiana gęsto chropowatościami. Wszystko przysypane białym proszkiem. Właściciel tych niby rąk pogodny, omal że uśmiechnięty. Jego sposób bycia ujmujący. Pracuje jako technik w przemyśle chemicznym, ma do czynienia z chlorem i wytworami gumowymi. Rodzaj pracy wymaga ciągłego zanurzania rąk w płynach. Nie wiele a raczej nic nie skutkuje używanie rękawic ochronnych (ale i rękawice nieodpowiednie, „głupie“).
Pacjenta widzę po raz pierwszy. Choroba trwa od paru lat. Pacjent zgłasza się okresowo w odstępach mniej więcej rocznych. Zjawia się u nas, bądź w innej Kasie, zależnie gdzie przerzuca go do pracy koncern fabryczny.
W czasie leczenia napromieniowaniami wygląd skóry szlachetnieje z dnia na dzień. Po trzech tygodniach prawie zupełny powrót do normalnego wyglądu. Uprzedzam o ujemnych skutkach nadużywania rentgenologicznej metody leczenia i przestrzegam o konieczności oszczędzania rąk. O wyleczeniu bezpowrotnym nie może być mowy — choroba zawodowa i chroniczna.
Leczenie zawodowych schorzeń skóry (pacjenci nie zawsze orientują się, że to choroby zawodowe) jest naszym najczęstszym zajęciem. Efektowność wyników leczniczych prowokuje ludzi do domagania się tego środka leczniczego. Chorzy często wprost wykłócają się, by napromieniowywać nawet zmiany świeże, ostre, które goją się bardzo skutecznie środkami farmakologicznymi, a których nie wolno naświetlać. Trudno bywa przekonać pacjenta, że wstrzęmięźliwość w stosowaniu tej metody i dawek nie wywodzi się z oszczędności promieni lub naszego czasu, ale z konieczności oszczędzania żywotności tkanek organizmu. W myśleniu i ordynowaniu musimy kierować się nie doraźnymi efektami ale wiedzą głębszą niż spostrzeżenia samego pacjenta.
Ludzie zbyt często i uporczywie chcą widzieć złoto wszędzie tam, gdzie się tylko świeci.


Wśród tajników życia.

Bez zapału biorę do ręki skierowania do naświetlań rentgenologicznych chorych na raka. Przykrym jest uczucie bezsilności wobec niektórych odmian tego schorzenia.
Obserwowałem szereg osób z rakiem, które wiedząc o beznadziejności swego stanu, zachowywały spokój wzbudzający głęboki szacunek. Wyraz twarzy poważny, z tonem cichej skrywanej rezygnacji. Zgaszona