Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/449

Ta strona została przepisana.

służącej, iż zgłaszają się o niewłaściwym porze odpowiadają stekiem wymyślań, wyzwisk i wyliczaniem rodowodów, odgrażają się. Pomocnice domowe nie chcą u mnie pracować. Wzywać policji i nie lubię i nie chcę. Protokół policyjny nie zmieni ludzi, a tylko wnosi zadrażnienia i daje żer łowcom sensacji i skandali. Wolę zdobyć mir i zaufanie pacjentów choćby za cenę największego przepracowania i cierpliwości niż zostać bohaterem brukowców. Ubezpieczeni nadużywają mej pracy w sposób przykry i uciążliwy. W minionym tygodniu musiałem odbyć w ciągu jednej nocy trzykrotną wędrówkę po wertepach do jednego babsztyla, któremu dolegała najzwyczajniejsza niestrawność po libacji. Gdyby ci ludzie nie byli ubezpieczeni i musieli płacić za każde wezwanie i każdą poradę, to ilość mej pracy spadłaby do paru procent. Najokrutniejszy władca i despota, utrzymujący lekarza dla swojej tylko osoby, nie nadużywałby go tak jak wielu ubezpieczonych. Sądzą oni, że lekarz został oddany dla zaspakajania ich widzimisię.
Żalił się dalej kolega na swój stan takiego przemęczenia i niewyspania, że nie ma ani chęci ani sił na jakąkolwiek rozrywkę ani nie ma możności zajrzenia do książki.
Sądząc po swoim wyczerpaniu, uważa za niemożliwość wytrzymania dłużej takiej orki. Cóż będzie w takim razie, gdy obecnie zatrudnieni lekarze przekroczą swój wiek największej wydolności i stanu sił.
Ma mglistą nadzieję, że zmniejszą ilość przydzielonych mu ubezpieczonych, ale sprawa o tyle trudna, że podobny stan istnieje na wielu obwodach.
Znałem niezwykłą pracowitość kolegi i jego uczynność, wiem, że zależy mu na pracy i nie mam żadnych podstaw do podejrzewania go o jakiekolwiek przejaskrawienie stanu.


Przykra rola.

Czas jest jakoby najlepszym lekarzem chorej duszy. Jednak czekanie należy niewątpliwie do najbardziej dokuczliwych i rozpowszechnionych plag życia. Czekanie to zależność od innego człowieka, od jego woli i pracy. W życiu gromadnym a szczególnie zorganizowanym czy też cywilizowanym nie ma ludzi niezależnych. Denerwuje się potentat finansowy w oczekiwaniu wiadomości z giełdy, niecierpliwi wódz w oczekiwanui meldunków z linii. Życie każdego człowieka, nędzarza czy władcy, mędrcy czy durnia, od kolebki do trumny zatruwane jest jadem czekania. Jeszcze pół biedy z oczekiwaniem na przykład na pociąg lub rozpoczęcie seansu kinowego, gdyż od nas zależy w znacznej mierze wyznaczenie sobie czasu czekania. Ale już do szaleństwa lub czarnej melancholii doprowadzić może wyczekiwanie w specjalnie przygotowanych mordowniach cierpliwości — w poczekalniach urzędów i osób choćby najbardziej miłych. Siedzisz cywilizowany człowiecze pode drzwiami jak cerber u wrót