sto trzeba robić. Uczyła szpryckę gotować i igłę do ciała wbijać. Odjechała do Suchej. Powiedziała, że z Wicka nic nie będzie. Że późno po nią przysyłali. Akuszerka znów, starsza kobieta, zastrzyków niezwyczajna. Za jej czasów tego nie było. Ona człowieka zastrzykami dobijać nie będzie. Stłukła tylko strzykawkę, złamała igłę. Trzeba będzie odkupić.
Za 3 godziny Wicek umarł.
A gdyby Wincenty był wezwał lekarza o 8 dni wcześniej! Gdyby był dwa razy dziennie dostał zastrzyk. Dwa razy dziennie przez 8 dni. Niewiadomo...
Dwa razy dziennie po 6 godzin tj. 12 godzin czasu. Dwa razy dziennie po 30 zł przez 8 dni wynosi 460 zł. Liczmy mu zniżkowo 320 zł (po 20 zł). Lekarz nie ma 12 godzin dziennie czasu dla Wicka. Wicek nie ma 320 zł dla lekarza. Dlatego Wicek umarł.
Tańszym kosztem mógłby się był leczyć w szpitalu. Niewiadomo tylko, czy by był żywy dojechał z Krzeszowa. Na szpital trzeba też mieć pieniądze. Na furmankę i pociąg osobno.
Nastraszyli się śmiercią Wicka sąsiedzi. Akurat jeden w dzień jego śmierci zachorował. Posłali po mnie od razu, żeby nie było za późno, jak u Wajdzika. Posłali konie w pierwszy dzień choroby. Dlatego miałam dwa wyjazdy.
Znalazłam wysoką gorączkę. Czyste gardło i płuca. Zdrowy brzuch. Nic go nie boli. Niewiadomo jeszcze co będzie. Na razie nic nie można wiedzieć. Jutro może pokażą się plamki w gardle. Będzie zwyczajna angina. Może za dwa dni zmienią się szmery oddechowe w płucach. Wysłucha się zapalenie. Może za tydzień badanie krwi wykaże, że jest tyfus brzuszny. Plamisty także u nas się trafia. Tylko, że w pierwszy dzień choroby nie ma plamek. Nie ma po czym rozpoznać. Może po trzech tygodniach nieregularnej gorączki wysłucha się w jednym miejscu delikatne rzężenie. Okaże się wtedy, że jest świeży nacisk gruźliczy. Na razie niewiadomo nic. Niewiadomo, kiedy znów przyjechać. Jutro, za dwa dni, czy za tydzień. Za dwa dni będzie może znów za wczas, za tydzień będzie może zapóźno. Zapłacili znów 30 zł. Wróciłam do domu. Nie przyślą po mnie po raz drugi dla postawienia rozpoznania. Nie będą mieli pieniędzy.
Spodziewam się dzisiaj jeszcze jednej furmanki z Krzeszowa. Prawo serii. Mam przeczucie, że przyjedzie. Znów za wczas albo za późno. Za wczas, żeby rozpoznać, lub za późno, żeby wyleczyć. Jak zwykle.
Nie pojadę już po raz trzeci do Krzeszowa. Mam dość. Zaczekam trochę. Zaczekam, aż się zbierze więcej chorych. Najmniej trzydziestu. Zaczekam, aż przyjdą po rozum do głowy. Położą się wszyscy razem w jednym domu. Niech każdy złoży 30 zł, tyle, co na jeden przyjazd lekarza. Razem 900 zł. Zgodzę się wziąć tylko 200 zł za miesiąc. Przyjadę codziennie. Do wszystkich naraz. Nie będzie dla jednego za wczas, dla drugiego za późno. Zarobią na tym. Zostanie im 700 zł na służbę, pielęgniarkę, furmana. Może i lekarstwo za to kupią. Dostanie każdy potrzebne
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.