Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/67

Ta strona została skorygowana.

glądały w roku 1926 kliniki uniwersyteckie, które w Poznaniu np. korzystały z gościnności szpitali wojskowego i miejskiego, a same, niezależne, nie istniały.
W duchu dziękowałam losom, że pozwoliły mi ukończyć Uniwersytet Warszawski, w którym, pomimo znacznej ilości studentów, można było pracować na klinikach, a profesorowie nauk, dotyczących tak zw. medycyny praktycznej, byli również wymagający, jak profesorowie nauk teoretycznych. Aby zdawać egzamin z anatomii patologicznej u ś. p. prof. Hornowskiego, należało się „wkuwać“ co najmniej pół roku. Ale też i innym przedmiotom trzeba było poświęcać tyleż czasu, przygotowując się do egzaminów.
W Poznaniu istniała natomiast wielka dysproporcja w nauczaniu teoretycznym i praktycznym. Polska z trudem utrzymywała wówczas swoje pięć uniwersytetów, a uniwersytet poznański przeżywał specjalnie trudne warunki organizacyjne. Z drugiej strony zauważyłam, że pęd do wyciągania korzyści materialnych z otrzymanego dyplomu doktora wszechnauk lekarskich, był u młodych lekarzy, kończących wówczas medycynę, zbyt wielki. Oczywiście każdy musi pracować na życie, każdy musi zarabiać, ale tempo w osiągnięciu tego celu wydawało mi się u niektórych zbyt zawrotne..


Starołęka.

Pracując jako asystentka Uniwersytetu, miałam w okresie wakacji sporo wolnego czasu. Poświęcałam go uzupełnieniu wiedzy praktycznej oraz zabiegom o otrzymanie tak zw. „prawa praktyki“ i dopuszczenie mnie przez Związek Lekarzy Okręgu Wielkopolskiego do praktyki w Kasie Chorych Miejskiej, Powiatowej i Kolejowej. Był rok 1925. Na ziemiach b. zaboru pruskiego obowiązywał w Kasie Chorych zupełnie inny system lecznictwa niż w byłym zaborze rosyjskim. Lekarz ubiegający się o praktykę w tej instytucji, poza ogólnie wymaganymi kwalifikacjami lekarskimi (dyplom, prawo praktyki itp.) musiał się „osiedlić“. Znaczyło to, że musiał mieć własny gabinet i poczekalnię. W określonych bowiem godzinach powinien przyjmować chorych kasowych. Panował tak zw. wolny wybór lekarza. Ubezpieczony szedł do Kasy Chorych, brał kartkę do jednego ze 120 lekarzy, którzy byli zarejestrowani w Poznaniu, jako praktykujący dla Kasy Chorych. Na terenie powiatu poznańskiego oraz innych powiatów województwa były „powiatowe Kasy Chorych“, w których również obowiązywał wolny wybór lekarza. W okresie, kiedy starałam się o prawo praktyki w Kasie Chorych m. Poznania, było to całkowicie zależne od Związku Lekarzy. W tym okresie b. niechętnie dopuszczano już lekarzy do praktyki — twierdzono, że już nadmiar lekarzy praktykuje w samym mieście, a podmiejskie okolice pozbawione są opieki lekarskiej. Cytowano