Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/676

Ta strona została przepisana.

najuboższych składkę taką wpłacałyby gromady czy gminy. Ponieważ ilość mieszkańców powiatu wynosi przeciętnie około 100.000, wpływ roczny z tego tytułu wyniósłby sumę od 100.000 do 200.000 złotych. Przeciętny roczny budżet szpitala zamyka się obecnie sumą 80.000 zł przy wzroście obłożenia szpitala suma ta urosłaby do 100.000 — 120.000 — resztę można by było obrócić na inwestycje, a później przeznaczać na profilaktykę, walkę z gruźlicą czy ośrodki lecznicze.
W tych warunkach każdy właściciel kwitu na wpłaconą za siebie składkę ubezpieczeniową bez względu na swój stan majątkowy w wypadku ciężkiej choroby miałby możność swe prawa wykorzystać. Zamożniejszy za wygody, czy szczególne jakieś wymagania, mógłby leczyć się na wyższej klasie szpitala i dopłacać jakieś oznaczone taksy. Chorym nie groziłaby wtedy odmowa gminy, ani obawa załamania się finansowego własnego gospodarstwa. Odpadłby poza tym czynnik społecznie nie bez pewnego znaczenia, jakim jest żebranie o bezpłatne leczenie czy inną opiekę.
Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że gospodarz opłacający kwotę kilku czy kilkunastu złotych rocznie na ten cel, będzie się mógł lepiej wywiązać z nałożonych na niego podatków państwowych i samorządowych, niż ten np., który wydawszy na leczenie kogoś ze swojej rodziny kilkadziesiąt czy kilkaset złotych, stanie u progu ruiny własnego warsztatu pracy.
Zarządy gminne preliminują dziś na opiekę społeczną sumy dowolne, nie stojące w żadnej proporcji do rzeczywistych potrzeb ludności i mimo to, jak wspomniałem, walczą z ogromnymi trudnościami. Z chwilą wprowadzenia pogłównego podatku szpitalnego dotychczasowe ciężary i kłopoty spadną im z głowy. Wpłacana przez nich suma będzie i nieznaczna i mniej więcej corocznie łatwa do obliczenia i stała, a więc łatwa do uregulowania.
Wydziały powiatowe, utrzymujące dziś szpitale, zarządzające nimi w mniej lub więcej właściwy sposób i dokładające rokrocznie do deficytów po kilkanaście tysięcy, odetchnęłyby pełną piersią.
Wszyscy więc na tej zmianie zyskują — nikt nie traci.
Pozostaje kwestia obawy, że ubezpieczeni mieszkańcy wsi, chcąc wykorzystać swoje uprawnienia, będą zgłaszać się do szpitali z najbłahszymi dolegliwościami. Nie należy się tego obawiać. Podobnie, jak jest dzisiaj, lekarze szpitalni będą kwalifikować zgłaszających się kandydatów do leczenia szpitalnego. Obciążenie szpitali wzrośnie, to oczywiste, ale na pewno nie przekroczy miary istotnej potrzeby. Czyż bowiem wszyscy członkowie Ub. Sp. mając prawo do leczenia się w szpitalach — leczą wyłącznie w nich?
Jest rzeczą do omówienia, czy omawiane wyżej ubezpieczenie chorobowe mieszkańców wsi przeprowadzić oddzielnie dla poszczególnych powiatów, czy tworzyć związki celowe kilku powiatów lub całego woje-