Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/678

Ta strona została skorygowana.

choroby można by było jeszcze uprościć — ale są to już szczegóły. Zasiłki, skierowania, kilka słów listu do specjalisty są to sprawy zabierające mało czasu i celowe. Jedna rzecz w jej obecnym stanie jest według mnie niecelowa i zbędna — wypełnianie międzynarodowych kart statystycznych. Leży przede mną taka karta. Nie wiem kto jest jej autorem, kto się nad jej ułożeniem mozolił. Nie mogę jednak zrozumieć w jakim celu wszyscy lekarze na terenie całej Rzeczypospolitej ją wypełniają. Zdaję sobie sprawę, że ideału w dziedzinie statystyki nigdy się nie osiąga. Ale praca 3.000 lekarzy, zatrudnionych w Ub. Społecznych powinna mieć jakieś „coś“ na celu. Powiedzmy, że każdy z nas dziennie poświęci na wypełnienie tych kart minutę, tzn. w ciągu 300 dni pracy w roku 5 godzin, a łącznie wszyscy lekarze stracą około 16.000 godzin. Następnie kilku czy kilkunastu ludzi, zatrudnionych w jakimś biurze podsumuje odpowiednio lub niewłaściwie pozaznaczane rubryki i dowiemy się o szeregu nonsensów z takiego zestawienia. Dowiemy się np., że ubezpieczeni nie chorują wcale na choroby gardła i nosa, bo te choroby są w karcie pominięte. Dowiemy się, że nikt w ciągu roku nie uległ żadnym złamaniom, zwichnięciom, stłuczeniom itp., jednym słowem nie było cierpień traumatologicznych, bo ich autor karty statystycznej nie uwzględnił. Ważniejsze, że lekarz nie może na karcie statystycznej zaznaczyć, że ten lub ów pacjent jest po prostu łazikiem czy symulantem i stąd powstają astronomiczne liczby „chorych“ na taką lub inną chorobę, wypaczające całkowicie istotny obraz zdrowia ubezpieczonych. Z zestawienia takiego nabierzemy dalej zupełnie błędnego mniemania, że przynajmniej jedna trzecia ubezpieczonych choruje na przewlekły gościec stawowy i dnę (oczywiście łącznie), bo lekarze zaliczą tu wszelkie chodzące bóle, z którymi zgłaszają się wszystkie matki ubezpieczonych, połowa żon i sami ubezpieczeni, gdy przerywają na jesieni sezonowe roboty. Przynajmniej połowa ubezpieczonych chorować będzie na „inne choroby układu nerwowego“, gdzie zaliczy się wszystkie agrawantki, histeryczki i „pacjentki z temperamentem“, które dla zaspokojenia ciekawości obsiadują poczekalnie lekarzy, wynajdując coraz to nowe i nowe skargi. Podobnych cech będzie miała taka statystyka całe dziesiątki, których zresztą nie sposób wyliczać. Ale poco ta fikcja? Przecież zachowując międzynarodowy podział chorób dla statystyki, można uwzględnić brakujące rubryki i dopełnić ją tymi pozycjami, które w lecznictwie Ub. Sp. są ze wszech miar wskazane, przyjmując ten fakt niezbity pod uwagę, że bardzo znaczna część ubezpieczonych pacjentów to ludzie, którzy, gdyby nie byli ubezpieczeni, nie leczyli by się na swe urojone choroby z całą pewnością.
Jeśli jednak chcemy walczyć z klęskami społecznymi i chorobami częściej występującymi — należałoby statystyką objąć w miarę możności genezę występowania tych chorób w danych warunkach bytowania ubezpieczonych itp. Wtedy ze statystyki moglibyśmy wysnuwać słuszniejsze wnioski i wówczas każdy z nas lekarzy Ub. Sp. będzie odnosił się do wy-