konywać, bo to nic nie pomoże. Przestała mnie wzywać, nie pokazywała się kilka tygodni.
Kiedyś jedna z pacjentek prosiła mnie o zapisanie jej spirytusu salicylowego „do wycierania oczu — tylko mocnego, bo lepiej po tym widzi“. Zdziwiło mnie to tym bardziej, że robiła wrażenie dość zamożnej i kulturalnej i wyrażała się zupełnie poprawnie. Kiedy jej odmówiłem była mocno niezadowolona i obiecała, że sama sobie kupi.
W wielu wypadkach dla sugestywnego leczenia ustępujemy naszym pacjentom i dodajemy balsam czy inne smarowidło, w innych nie odmawiamy skuteczności wchłananiu się jakiegoś środka przez skórę — ale gdybyśmy wypowiedzieli otwartą walkę „przesądowi przedmieść“, moglibyśmy osiągnąć dużą oszczędność na lekach. Nie należy jednak zapominać i o tym, że stracilibyśmy równocześnie przynajmniej 30% zaufania, narazilibyśmy się na wiele humorków i prób wywołania awantur i „chorzy“ tego rodzaju postaraliby się już o to, by nam życie odpowiednio obrzydzić. Mam wrażenie, że zarządzenie władz Ubezpieczalni, ograniczające ilość dopuszczalnych smarowideł do kilku i ich jednorazowo zapisywanych ilości do najwyżej 30 gr — ułatwiło by nam walkę z przesadami.
Parę słów jeszcze należy poświęcić pomocnicom domowym. Pamiętam tę kategorię chorych z sali szpitalnej. Ich nastawienie psychiczne było uderzające. Przyzwyczajone do usługiwania innym, z chwilą gdy się znalazły na sali szpitalnej, rozkoszowały się po prostu możliwością korzystania z usług służby pielęgniarskiej. Nigdy wikt szpitalny im nie dogadzał, zawsze wyrażały niezadowolenie ze wszystkiego, co im dawano, ze wszystkich usług, jakie im świadczono. To samo obserwuję w Ubezpieczalni.
Te chore to wieczne symulantki i wieczne niezadowolone chore. Panie S. i Sk. mają po 23 lata, służą w jednym domu na jednych schodach, pochodzą z jednych stron. Pani S. przychodzi ze skargami na bóle brzucha po prawej stronie. Nie stwierdzam zmian chorobowych wyrostka, kieruję do specjalisty, który również nie może dopatrzeć się wskazań do zabiegu. Pani S. jest wyraźnie niezadowolona, odwiedza mnie codziennie, odmalowuje swoje cierpienia w sposób przesadny. Wreszcie oświadczam jej, że to co chora podaje musi się zgadzać z objawami, jeśli się nie zgadza — to skargom wierzyć nie można — radzę więc, by na przyszłość takimi urojonymi chorobami nie zabierała sobie i mnie czasu — bo w większym pożytkiem dla jej zdrowia i należnego jej odpoczynku będzie, gdy pójdzie sobie na spacer. Odniosło to skutek, ale po kilku dniach miałem wizytę pani Sk. Znowuż te same skargi, ta sama historia z wyrostkiem I tym razem ani ja ani specjalista nie znajduje zmian chorobowych. Pan Sk. odwiedza mnie co dwa dni. Ponieważ skarży się na bóle w brzuchu po jedzeniu, zapisuję jej gtt. Inoziemc. Po dwóch dniach Sk. wpada do mnie do gabinetu, wymachuje rękami, twierdzi, że się od tych kropli roz-
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/683
Ta strona została przepisana.