Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/99

Ta strona została przepisana.

Na przeciwległym brzegu Warty we wsi Czopy, vis a vis gmachów fabrycznych Romana Maya w Luboniu, leżała wieś Czapury. Jeździłam tam kilkakrotnie do pewnego robotnika, pracującego w fabryce Maya. Miał on lat 50 i był dość otyły. Nagle zasłabł i począł pluć krwią. Pamiętam dokładnie chatkę wiejską, w której mieszkał. Położona była ona w bok od bardzo piaszczystej drogi, prawie nad samą rzeką. Naprzeciwko szumiał las, a wokoło, jak spojrzeć, ciągnęły się nadbrzeżne piaski.
Nie można powiedzieć, by warunki zewnętrzne usposabiały w tym wypadku do gruźlicy, tym bardziej, że nikt w rodzinie pacjenta nie chorował. Gdy zaczęłam dokładnie zbierać anamnezę chorego, usłyszałam wówczas opowiadanie:
— U nas, w fabryce nawozów sztucznych, to każdy po 10-ciu latach pracy jest zupełnie chory. I nikt nie wie dlaczego. Chorym robi się tak jakoś słabo... — w tej chwili pacjent mój zaczął silnie kasłać i po chwili pokazał mi grudkę zakrzepłej krwi, którą odplunął na chusteczkę.
Jak zdołałam zauważyć, gazy, wydobywające się przy fabrykacji nawozów sztucznych, działały tak szkodliwie na naczynia krwionośne płuc i pod ich wpływem naczynia te pękały.
Chorego leczyłam dość długo. Pacjent się wyleczył, ale do pracy w fabryce już nie wrócił. Przydałaby mu się emerytura, lecz wtedy robotnicy nie mieli ubezpieczenia emerytalnego.


O młodym pokoleniu wiejskim i o budzeniu się wsi.

Dąbrówka jest wsią zamieszkałą do połowy przez ludność niemiecką. Sam dzierżawca, czy też właściciel, jest Niemcem.
We wsi tej miałam możność bezpośrednio porównać chatę chłopa niemieckiego z chatą chłopa Polaka. Bo zarówno Niemcy jak i Polacy byli ubezpieczeni w Kasie Chorych, i jedni jak i drudzy leczyli się u mnie. Niemcy mieszkali w domach murowanych, Polacy przeważnie w drewnianych. Zresztą nie wiem, czyje to domy właściwie były. Prawdopodobnie należały wszystkie do dworu i nic więc dziwnego, że właściciel Niemiec dał swym rodakom chaty lepsze, aniżeli robotnikom rolnym narodowości polskiej. Dziwnie jednak kontrastowało samo zagospodarowanie wnętrza chat i stan drogi w części polskiej, oraz w części niemieckiej wsi. Przed domami polskimi znajdowały się małe ogródki, otoczone płotami skleconymi z patyków. W zimie w tych ogródkach, bezpośrednio przed samymi oknami gromadzono sterty nawozu, widocznie do nawożenia ziemi na wiosnę. Pod koniec zimy, w lutym, sterty te były już tak wysokie, że prawie zasłaniały okna. Ponadto piwnice, w których przechowywano kartofle, znajdowały się również w tych ogródkach, były one także pokryte stosami nawozu. Gdy się wchodziło do izby w takiej chacie, zaduch był nie do wytrzymania, gdyż powietrze, które dopływało przez szpary okien,