Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/33

Ta strona została przepisana.
— 34 —

«Parę kurcząt pieczonych do sałaty.»
«Dawaj je tu» i każdy ziadł jedno kurczę.
Czytelnik znający obyczaje kraju naszego, nie zadziwi się wcale, że osoby téj historyi tak często zaopatrują żołądki swoje w pokarmy. Nie wiem czy to klimat, czy zwyczaj zamieniony w nałóg sprawia, że na Litwie szlachcic dostatni, nie ma w dniu dwóch godzin wolnych od jedzenia i picia, a przecie nie czuje nigdy niestrawności. Ale prawda, on ma chłopa, który za niego i za siebie znosi wieczną dyetę. Jakoż gdy się szlachcic przebudza, przynoszą mu kawę do łóżka najczęściéj; za godzinę pije gorzałkę lub likiery, jé wędliny, świéże masło, i t. p.; wkrótce śniadanie, które trwa godzin dwie, czasem więcéj; daléj piwo przy fajce; późniéj obiad, późniéj podwieczorek, daléj kawa raz drugi, późniéj herbata, wieczerza, a po niéj poncz lub krupnik do poduszki. I tak, podług téj reguły, dwaj młodzi przyjaciele, mieli jeszcze kilka operacyj do odbycia w tym dniu, z czego się też uiścili przykładnie.
«Jutro rano, ja jadę do S..., rzekł Sędzic do Żmudzina, gdzie przyrzekłem trzymać do chrztu z Wincentą dziecko jednego chłopa. Chcesz ty jechać ze mną?»
«Gdyby nie te chrzciny, tobym pojechał; ale teraz, wy będziecie zajęci obrzędem, a ja nudzić się będę; późniéj idnak chciałbym, poznać twoję Wincentą; ciekawym twego gustu.»