Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/36

Ta strona została przepisana.
— 37 —

sowania, bo przywykłość i edukacya, przytłumiły jego uczucia. Dusza jednak chociaż gnębiona przesądami, wydobyła się na jaw, bo wchodząc do sieni wieśniaka, mimowolne westchnienie wyrwało mu się z piersi i myślał w sobie, ach jakże oni są nieszczęśliwi!
Na progu sieni, znajomy nam wieśniak Pietrajtys, przyjął ich ukłonem swego fasonu, i otworzywszy drzwi, zapraszał do mieszkania.
Ściany i sufit zakopcone dymem, który wychodząc z ogromnego pieca, nie ma innego otworu do wydostania się z chaty, jak drzwi i okna na jednę stopę szerokie. Podłoga z ziemi, piec zajmujący czwartą cześć mieszkania, służący w zimie za łóżko, oto jest wszystko co stanowi mieszkanie chłopa litewskiego. Stół długi z desek nieogładzonych, ława z takichże desek, która służy za łóżko w porze letniéj dla dzieci i robotników, a na które nie kładą jak swoję siermięgę za całe posłanie; jedno łoże dla gospodarstwa domu zbite z deszczek, na którém brzemie słomy przykrytéj grubą płachtą, jest całem umeblowaniem, a mnóstwo świerszczy, tarakanów i prusaków, owadu plugawego i żarłocznego, jest ozdobą ścian i pieca.
«Jak się masz Pietrajciowo?» pytała Wincenta wieśniaczki, która porodziwszy przed dwudziesto czterma tylko godzinami, już się krzątała około przyjęcia przybywających gości.
«Nie bardzom jeszcze mocna, ale przy boskiéj pomocy, przyjdę do sił;» w tém wydostała z pod