Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/45

Ta strona została przepisana.
— 46 —

dożynki. Mają jednę piosnkę która przez swoję poezyą i muzykę jest rozrzewniającą, traktuje nabór rekrucki; rozstawanie się nieszczęśliwego rekruta ze swoją familią i kochanką, i inne towarzyszące okoliczności, są w stanie poruszyć każdego. Ta pieśń jest, ułożona dopiero po przyłączeniu Litwy de Rosyi; żadnej nie mają pieśni wojennéj, ani patryotycznéj.
Gdy po śpiewie moment cichości nastąpił, wbiegło jedno dziecko które było na straży, donosząc że panowie kmotrzy powracają z kościoła. Cała gromada wyruszyła na ich przyjęcie.
«Nasze dziecko, Pietrajciowo, było bardzo spokojne, rzekła Wincenta wysiadając z bryczki; ani razu nie zapłakało.» Poprzedzeni przez kmotrów, wszyscy weszli do chaty.
Dwie służące dworskie przyniosły spory kosz napełniony żywnością. Pieczyste rozmaitego gatunku, biały chléb pirogiem zwany, wódki w kilku rodzajach, zastawione na stole przykrytym piękną bielizną, składały to co zowią piróg panny kumy.
Oczy wieśniaków i wieśniaczek, nieprzyzwyczajone do takiego zbytku i okazałości, pożerały zawczasu co było na stole; dzieci znajdujące się w chacie i inne przybywające podług zwyczaju na piróg panny kumy stawały nieruchome, mając oczy wlepione w pokarmy.
«Do ciebie, kumo!» rzekła Wincenta do Pietrajciowéj, trzymając czarkę słodkiéj wódki.
«Dziękuję panienko.» Obie skosztowały napoju, i tak uczta była rozpoczętą.