Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/67

Ta strona została przepisana.
— 68 —

jednak pewny wstręt i wstyd pochodzący z należenia do przedaży ludzi; trapiony tem wyszedł ze swym przyjacielem do ogrodu i komunikował mu swoje wrażenia.
«Postępek twój, rzekł Żmudzin, jest szlachetny. Uwolniłeś człowieka z pewnego nieszczęścia, będzie mu lepiéj u ciebie jak u jego dawniejszych panów; więc nic nie powinieneś mieć sobie do wyrzucenia. Lecz ci z naszéj szlachty którzy przedają, zamieniają na bydło, psy, konie, przegrywają w karty swych włościan, (a takich znajdziesz połowę,) są to monstra w mych oczach. Prawa rosyjskie same lubo dzikie okazują wstręt do podobnego handlu, i dla tego chcąc zapobiedz temu, nie pozwalają przedawać ludzi bez ziemi; ale gdzież nie ma wykrętów? Dziś kupisz ziemię z ludźmi, jutro odprzedasz temu samemu tęż samę ziemię coś kupił wczoraj, i będziesz miał w pozostałości ludzi. Barbarzyństwo to godne jest tylko rządu rosyjskiego i naszej szlachty. O! kochany Józefie, wszystko co nas otacza, nasze prawa, zwyczaje, obyczaje, aż do najdrobniejszych szczegółów pożycia, tchnie jeszcze dzikością. Nam trzeba przemiany zupełnéj, ażebyśmy mogli zapisać się w poczet ludów cywilizowanych. Ale jak do tego przyjść? jak się wyłamać z pod jarzma despotycznego i Rosyi i przesądów? To tylko czas i okoliczności odkryć potrafią. Pracować jednak nad zniszczeniem tego złego, każdy z ludzi uczciwych powinien podług swych talentów i możności.»