Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/77

Ta strona została przepisana.
DZIAŁ SIÓDMY.
Wiadomość o rewolucyi w Warszawie.

Noc była ciemna, śnieg obfity padał, kiedy sąsiedztwo zgromadzone na zabawy wieczorne do domu panów S... gdzie się znajdował pan Sędzic obok swéj narzeczonéj, usłyszało turkot pojazdu zachodzącego przed ganek.
«Ktoby to taki? ktoby to taki?»
Żmudzin cały biały od śniegu, wpada do sali, zapominając nawet futro zrzucić z siebie, tak mu spiesznie było.
«Ważną nowinę wam przynoszę,» były pierwsze jego słowa; ale gdy ujrzał mnóstwo osób, jakby bojaźnią przejęty, szuka oczami swego przyjaciela, i znajdując go obok siebie, «nie ma tu kogo z policyi, ze szpiegów?» mówi mu do ucha.
«Nie, są to wszystko obywatele szlachta sąsiednia.»
«A więc cieszmy się wszyscy, rewolucya w Warszawie.»
Wielkie słowo! czarownicze słowo! dźwięk twój jeszcze się dotąd odbija w uszach i duszy każdego poczciwego Litwina.