Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/93

Ta strona została przepisana.
— 94 —

dowódzcę, spokojność powróciła, a z nią i miękkosć życia. Udaliśmy się na leże do Przystowian, jednego z jego folwarków; tam idąc za przykładem pana dowódzcy, wszystko się oddało zabawom i uciechom, żadnéj służby, żadnych patrolów, ni pikiet, tak jak gdybyśmy byli w najgłębszym pokoju.
«Dzień był ciepły, całe prawie nasze wojsko idzie kąpać się do rzeki, aż w tém Moskale dawać poczynają ognia do kąpiących się. Skąd oni przyszli, jakim sposobem na nas wleźli, nic o tém dotąd niewiemy. Wystawić sobie możesz jakie to tam było zamieszanie, kaźdy uciekał gdzie mógł; szczęściem dla nas że kompania frejszyców, której dowódzca człek z tęgim charakterem, utrzymujący należyty porządek, była pod bronią; ta nas zasłoniła nieco, przeszkadzając Moskalom przejścia przez rzekę; lecz niezdolna odeprzeć siły kilka razy większéj, cofnęła się w porządku. Nasz naczelny dowódzca i reszta wojska za jego przykładem uciekła w największym nieładzie. Uciekaliśmy tak przez dzień cały, i dopiero ku wieczorowi gdy już byliśmy o 7 mil od miejsca tego, przyszło nam na myśl obejrzeć się czy goni kto za nami. Dowiedzieliśmy się późniéj, że Moskale nie gonili za

    rolę przyjaciół powstańców, i na nieszczęście posiadali ich zaufanie, bo to byli magnaci; ale w istocie byli to przyjaciele moskiewscy. Niech każdy z powstańców przypomni ile oni złego narobili powstańcom, ile dobrych zniweczyli projektów przez fałszywe alarmowanie.