Po pewnym czasie żona królewicza miała pozostać matką.
Postawiono koło niej straż i doktorów. Ale w chwili urodzenia dziecka, posnęli wszyscy i nikt nie widział jak ku matce nachyliła się postać powiewna dawnej jej opiekunki, jak zabrała dzieciątko, mówiąc te słowa:
— Smuć się teraz tak, jak ja się smuciłam po stracie swojej gwiazdeczki. I znikła z nowonarodzonym w ramionach. Po odejściu jej od łóża zrozpaczonej matki, obudzili się wszyscy, a nie ujrzawszy dziecka, zaświadczyli, że młoda królowa jest czarownicą i że dziecko swoje pożarła.
Stara królowa żądała śmierci dla swej nielubionej synowej, ale syn uprosił ją, żeby ulitowała się nad nim i zostawiła przy życiu jego ukochaną.
Na drugi rok, kiedy młoda królowa miała mieć dziecko, postanowiono podwójną straż koło jej łóżka, ale stało się to, co i przy pierwszem dziecięciu.
Strona:Pani z niebios.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —