Ubrana była w szatą złocistą, przetykaną perłami, na głowie miała wspaniałą opaskę z brylantów, z której zwieszały się dwa pióra. Cudna jej postać jaśniała takim urokiem, usta uśmiechały się tak dobrotliwie, że drwal uczuł się pociągnięty ku niej nieprzepartą siłą i pomimo całego przepychu świadczącego o jej pochodzeniu, prosić począł, aby były chrzestną matką jego córeczki.
Dama zgodziła się z największą chęcią, ale pod warunkiem, że dziecka po ochrzczeniu nie wróci już do rodziców, lecz do niej należeć będzie.
Drwal odpowiedział ze smutkiem, że nie wie, czy żona jego na coś podobnego się zgodzi, spyta się jej dopiero, a wtedy da szlachetnej damie odpowiedź.
Powróciwszy do domu, podzielił się z żoną tem dziwnem żądaniem spotkanej na drodze damy, zapytując, czy godzi się na ten warunek?
Ale żona ani słuchać o tem nie chciała. Jedno jedyne dziecko miałaby komuś obcemu oddawać? Nigdy!
Strona:Pani z niebios.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.