dam wam tego przykłady; aby zaś wybrać bardziej znane wam i poufałe, zaczerpnę je z waszych własnych pism.
Zacznijmy od niegodnego sposobu w jaki wasi autorowie mówią o rzeczach świętych, czy to w swoich żartach, czy w swoich dwornościach, czy w poważnych rozprawach. Czy sądzicie iż niedorzeczne baśnie waszego O. Binet w jego Pociesze chorych[1], bardzo są odpowiednie do celu, który zamierzył, mianowicie aby dać pociechę chrześcijańską tym którym Bóg zesłał strapienie? Czy powiecie, iż ten tak świecki i płochy ton, w jakim wasz O. le Moyne mówi o pobożności w swojej Łatwej Dewocyi, raczej może wzbudzić szacunek niż wzgardę dla jego wyobrażenia o cnocie chrześcijańskiej? Zali cała jego książka Obrazy moralne oddycha czem innem, i w prozie i w wierszach, jeśli nie duchem pełnym czczości i szaleństwa świata? Czy to jest utwór godny kapłana, owa oda z VII księgi pod tytułem: Pochwała wstydu, w której wykazane jest, że wszystkie piękne rzeczy są czerwone albo podległe czerwienieniu. Napisał tę odę, aby pocieszyć pewną damę, którą zowie Delfiną, iż łatwo się rumieni. Powiada w każdej strofce iż rózne rzeczy najbardziej szacowne są czerwone, jak róże, granaty, usta, język; i, pomiędzy te czczości niegodne kapłana i zakonnika, ośmiela się mięszać zuchwale owe błogosławione duchy które otaczają tron
- ↑ Lyon, 1627.