wiedziano. Na co bowiem zdało się to, co uczeni doktorzy, i cały Uniwersytet, zarzucali wam w tylu książkach? Jakąż odpowiedź dali wasi Ojcowie Annat, Caussin, Pintereau i le Moyne? Poprostu obrzucili obelgami tych, którzy im nie szczędzili tak zbawiennych upomnień. Czyście zniszczyli książki, gdzie znajdują się te niegodziwe maksymy? Czyście skarcili autorów? czyście się odtąd stali oględniejsi? Czy od tego czasu nie drukowano tylekroć razy Eskobara we Francyi, Hiszpanii i Holandyi? Czy wasi Ojcowie Cellot, Bagot, Bauny, le Moyne i inni nie głoszą codziennie tych samych rzeczy i innych bardziej jeszcze wyuzdanych? Nie skarżcież się tedy, moi Ojcowie, ani na to iż wam wyrzucam maksymy którychście nie poniechali, ani że wam zarzuciłem nowe, ani że śmiałem się ze wszystkich. Wystarczy wam jeno rozważyć je, aby w nich znaleźć swój wstyd i moją obronę. Kto zdoła bez śmiechu przeczytać orzeczenie O. Bauny o człowieku który każe podpalić spichlerz; O. Cellot o restytucyi; regulamin Sancheza dla czarowników; sposób w jaki, wedle Hurtada, można uniknąć grzechu pojedynku przechadzając się w polu i oczekując przeciwnika; wymysły O. Bauny dla uniknięcia lichwy; sposób uniknięcia symonii zapomocą odwrócenia intencyi oraz sposób uniknięcia kłamstwa zapomocą mowy naprzemian głośnej i cichej; oraz inne mniemania waszych najpoważniejszych doktorów? Trzebaż ich więcej, moi Ojcowie, na moje usprawiedliwienie? Czy można lepiej odpowiedzieć na czczość i szaleństwa tych mniemań niż śmiechem, wedle Tertuliana? Ale, moi Ojcowie, zepsucie
Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/267
Ta strona została przepisana.