gelię, iż bogaci nie są obowiązani, ani dla sprawiedliwości ani z miłosierdzia, dawać ze swego zbytku a jeszcze mniej ze swoich potrzeb, w zwyczajnej potrzebie ubogich, są zaś obowiązani dawać ze swych potrzeb jedynie w okolicznościach tak rzadkich iż nie zdarzają się prawie nigdy.
Nie zarzucacie mi nic więcej, tak iż pozostaje mi jeno wykazać fałsz waszego twierdzenia iż Vasquez surowszy jest od Kajetana. Przyjdzie mi to bardzo łatwo, wobec tego iż ów kardynał uczy: Iż jesteśmy obowiązani po sprawiedliwości dawać jałmużnę ze swego zbytku, nawet w zwyczajnych potrzebach biednych; ponieważ, wedle świętych Ojców, bogacze są jedynie szafarzami swego zbytku, iżby go dawali komu chcą z tych którzy są w potrzebie. I tak, podczas gdy Diana mówi o maksymach Vasqueza: Iż są bardzo wygodne i miłe dla bogaczy i ich spowiedników, ów kardynał nie ma dla nich podobnej pociechy i oświadcza, de Eleem., cap. VI, iż może bogaczom powtórzyć te słowa Chrystusa: Że łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wnijść do nieba; a spowiednikom ich to drugie słowo samego Zbawiciela: Jeżeli ślepy prowadzi drugiego ślepca, obaj runą w przepaść. Tak dalece uważał ten obowiązek za niezbędny!
Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/276
Ta strona została przepisana.