Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/279

Ta strona została przepisana.

z symonii. Ale, ponieważ trzeba aby nazwa symonii została i zachowała jakieś znaczenie, obraliście w tym celu pojęcie urojone, które nigdy nie przychodzi do głowy symoniakom i które byłoby im zbyteczne: mianowicie cenić pieniądze, zważane same w sobie, tyle co dobro duchowe zważane samo w sobie. Komuż bowiem przyszłoby na myśl porównywać rzeczy tak nieswpółmierne i tak odmiennego rodzaju? A wszelako, byleby nie czynić tego metafizycznego porównania, można oddać swoje beneficyum drugiemu i wziąść za nie pieniądze, i to wedle waszych autorów, bez symonii.
W ten oto sposób drwicie sobie z religii aby służyć namiętnościom ludzi: mimo to, patrzcie z jaką powagą wasz O. Valentia opowiada swoje baśnie w ustępie przytoczonym w moich Listach, T. III, disp. 6, p. 3, str. 2041: Można, powiada, dać dobro doczesne za duchowe w dwojaki sposób: ceniąc wyżej dobro doczesne niż duchowe, i to byłaby symonia; albo też biorąc dobro doczesne jako pobudkę, cel, skłaniające do oddania dobra duchowego, przyczem jednak nie ceni się doczesnego wyżej niż duchowego: wówczas nie jest to symonia. A to dlatego, iż symonia polega na przyjęciu dobra doczesnego jako sprawiedliwej ceny dobra duchowego. Zatem, jeśli kto żąda dobra doczesnego, Si petatur temporale, nie jako ceny, ale jako pobudki która