w tem aby dawać pieniądze, lub inne doczesne dobro, za beneficyum, bądź w formie wdzięczności, bądź jako pobudkę bez którejby go nam nie oddano; byleby nie dawać ich jako cenę równającą się cenie beneficyum. To wszystko czegoby można pragnąć.
Wedle wszystkich tych maksym, widzicie, moi Ojcowie, że symonia będzie tak rzadka, iż zwolnionoby od niej nawet Szymona czarownika, który chciał kupić Ducha Świętego, w czem jest obrazem symoniaków kupujących; takoż Gieziego, który wziął pieniądze za cud, w czem jest obrazem symoniaków sprzedających. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż, kiedy Szymon, wedle Aktów Apostolskich[1], ofiarował pieniądze apostołom aby mieć ich potęgę, nie mówił ani o kupnie, ani o sprzedaży, ani o cenie, i jedynie ofiarował pieniądze, jako pobudkę dla uzyskania tego dobra duchowego. Ponieważ to, wedle waszych autorów, wolne jest od symonii, Szymon, gdyby znał ich maksymy, z łatwością byłby się obronił przed klątwą św. Piotra. Ta sama nieświadomość bardzo też wyszła na złe Gieziemu, kiedy Elizeusz raził go trądem. Ponieważ przyjął pieniądze od cudownie uleczonego księcia jedynie jako znak wdzięczności a nie jako cenę równą mocy bożej która zdziałała ten cud, byłby zniewolił Elizeusza aby go uleczył, pod karą grzechu śmier-
- ↑ Act. Apost. VIII, 18—20.