gdyby się zabijało wszystkich obmówców; jak również, iż, zabijając dla tej przyczyny, podpadłoby się pod Trybunały.
Oto w jaki sposób mniemania wasze wynurzają się na świat pod tem rozróżnieniem zapomocą którego podgryzacie jedynie religię, nie zaczepiając jeszcze wyraźnie Państwa. W ten sposób zdaje się wam, że jesteście bezpieczni. Wyobrażacie sobie bowiem, iż wpływy jakie macie w Kościele zabezpieczą od kary wasze zamachy na prawdę; ograniczenia zaś jakie wprowadzenie w praktykę tych zasad zasłonią was od strony Trybunałów, które, nie będąc sędziami w kwestyach sumienia, troszczą się jedynie o zewnętrzne postępki. Tak więc, mniemanie, które skazanoby pod mianem praktyki, obiega bezpiecznie pod godłem teoryi.
Skoro raz się umocni tę postawę, nie trudno wznieść na niej resztę waszych maksym. Istniała nieskończona odległość pomiędzy zakazem zabijania jaki dał nam Bóg, a teoretycznem pozwoleniem, którego uczielili wasi autorzy. Ale od tego pozwolenia do praktyki odległość jest bardzo mała. Pozostaje jedynie wykazać, iż to co jest dozwolone w teoryi, dozwolone jest i w praktyce. Z pewnością nie zbraknie argumentów potemu, znaleźliście je wszak i w trudniejszych wypadkach. Chcecie widzieć, moi Ojcowie, jak się do tego dochodzi? Przyjrzyjcie się biegowi poglądów Eskobara, który jasno to rozstrzygnął w pierwszym z sześciu tomów swojej wielkiej, wspomnianej już przezemnie Teologii moralnej. Inaczej tam
Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/300
Ta strona została przepisana.