Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/35

Ta strona została przepisana.

Albowiem, najosobliwszym paradoksem w tej kontrowersji, Pascal kojarzy umysł nowożytnego uczonego ze stanem duszy średniowiecznego ascety, podczas gdy jezuici znowuż łączą średnioweczny scholastycyzm metod myślenia z poczuciem arcynowoczesnej wyrozumiałości.
Tak oto starły się te dwa potężne prądy, ci dwaj krzepcy zapaśnicy; a w walce tej obaj odnieśli śmiertelne rany, od której obaj mieli charłać i ginąć. Pascal zadał śmiertelny cios teologji scholastycznej i marzeniom jezuitów o jakiejś powszechnej teokracji; jezuici osaczyli jansenizm w jego małej forteczce, w której zwyrodniał i strawił się.
Ale kto wie, czy nie najwięcej w tym sporze ucierpiała religja. I jej zadały Prowincjałki ranę, mimo najlepszych, najświętszych intencyj autora, i mimo że, skądinąd, działanie ich było uzdrawiające. Uczyniły wyłom, którym wróg dostał się do twierdzy i już jej nie opuścił. Pascal pokazał drogę, jak można obrócić w żart subtelności teologiczne, poddać je probierzowi logiki; uprawnił świecki zdrowy rozum do rozstrzygania o tych kwestjach. Pisząc w języku francuskim, zaprosił najszerszy ogół na ten festyn. Skutki nie dały długo na siebie czekać. W kilka zaledwie lat po Prowincjałkach powstaje Molieja Świętoszek; ale imć Tartufe kojarzy już rysy jezuityzmu i — jansenizmu, objęte wspólnem szyderstwem. Czy mogłoby być coś tragiczniejszego dla Pascala, gdyby tego dożył! Nie darmo Wolter rozkoszuje się Prowincjałkami: zrobi z nich użytek, stosując te same metody, ale — do całej teologji. Wyobrażam sobie, że Anatol France z rozkoszą musiał czytywać Prowincjałki.