Arnaulda, umyślili zgodzić się na ten termin najbliższy, który oboje będą wymawiali jednako, mimo że go pojmują rozmaicie, aby posługiwać się jednym językiem, i aby, przy pomocy tej pozornej zgodności, stworzyć znaczne ciało i osiągnąć większą liczbę dla tem skuteczniejszego gnębienia go.
Odpowiedź ta zdumiała mnie. Ale, nie przyjmując do wiadomości tych rzekomych złych intencyi molinistów, w które nie chcę wierzyć na słowo i które mnie nie obchodzą, zażądałem jedynie wyjaśnienia co do rozmaitych znaczeń dawanych temu tajemniczemu słowu najbliższy. Na co ów rzekł:
— Oświeciłbym pana z całego serca, ale ujrzałbyś w tem uprzedzenie i sprzeczność tak grubą, iż nie zechciałbyś mi uwierzyć: wydałbym ci się podejrzany; pewniejszy będziesz dowiadując się o tem od nich samych, dostarczę ci tedy adresów. Wystarczy ci jeno zajść oddzielnie do O. le Moine[1] i do O. Nikolai[2].
— Nie znam żadnego z nich, rzekłem.
— Przypomnij sobie, czy nie znasz żadnego z tych których wymienię, podzielają bowiem mniemania O. le Moine.
Znałem w istocie paru. Następnie rzekł:
— Uważ, czy nie znasz Dominikan zwanych Nowymi Tomistami, wszyscy oni bowiem myślą tak samo jak O. Nikolai.