— Cóż tedy z tem począć? wykrzyknąłem; na którą stronę mam się skłonić? Jeżeli przeczę łasce wystarczającej, jestem jansenistą. Jeżeli przyjmuję ją jak jezuici, w ten sposób iż łaska skuteczna nie byłaby potrzebna, będę, wedle ciebie, heretykiem. A jeżeli przyjmę ją jak ty, Ojcze, w ten sposób iż łaska skuteczna byłaby potrzebna, grzeszę przeciw zdrowemu rozumowi i bredzę, jak mówią jezuici. Cóż tedy począć w tej nieuniknionej konieczności zostania albo pomyleńcem albo heretykiem albo jansenistą? I gdzieżeśmy się znaleźli, skoro jedynie janseniści nie kłócą się ani z wiarą ani z rozumem i unikają zarazem i niedorzeczności i błędu?
Przyjaciel mój jansenista wziął te słowa za dobrą wróżbę i uważał mnie już za swego. Nie rzekł wszelako do mnie nic; zwrócił się do owego Ojca: Powiedz mi, proszę, Ojcze, w czem zgadzacie się z jezuitami?
— W tem, odparł, że i jezuici i my uznajemy iż łaska wystarczająca dana jest wszystkim.
— Ale, rzekł ów, w tem słowie łaska wystarczająca mieszczą się dwie rzeczy: dźwięk, który jest jeno wiatrem, i rzecz którą oznacza a która jest rzeczywista i istotna. Tak więc, skoro zgadzacie się z jezuitami co do znaczenia, jasnem jest że różnicie się co do istoty tego terminu, a zgodni jesteście co do dźwięku. Czy to jest szczere i prawe postępowanie?
— Jakże? rzekł poczciwina; o co panu chodzi, skoro nie oszukujemy nikogo tym sposobem mówienia? Toć,
Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/61
Ta strona została przepisana.