Strona:Patryotyzm i kosmopolityzm.djvu/022

Ta strona została przepisana.

Jakkolwiek przecież i w jakikolwiek sposób ludy umierają i umierać mogą, rzeczą jest znaną w nauce i życiu, że umieranie to nogdy nie jest prędkiem, ani łatwém, lecz owszem bywa zawsze niezmiernie powolném, trudném i boleśném. Zadziwiającą jest w istocie nieźmierna trwałość, tak fizyologicznych jak psychicznych właściwości, które przez wieki wypracowały się w osobnikach zbiorowych, które też przez wieki częstokroć trwają pośród i pomimo najniejprzyjaźniejszych wpływów i okoliczności. W poniżonej i wyniszczonej przez niewolę i niedolę rdzennej ludności dzisiejszego Egiptu, w Fellachach tych, którzy, odtrąceni od wszelkich dóbr i zaszczytów rodzinnego kraju, ze zgiętemi karkami i obnażonemi plecy, na rzecz zdobywców swych, dźwigają brzemiona ciężkich prac i wszechstronnych nędz, Egiptologowie dostrzegają niezmiennie przetrwałe, wszystkie kształty postaci, wszystkie rysy oblicza, wszystkie słowem typiczne właściwości, z którémi na rytych i malowanych pomnikach przedstawiają się przedwiekowi ich przodkowie, potężni, szczęśliwi władzcy starożytnego Egiptu. Ciemnoskóry, nagi, korny Fellach, niosący na pochylonej swej głowie ciężar, zdjęty z okrętowego pokładu, dziś jeszcze mógłby malarzowi służyć za wzór do wspaniałej postaci kapłana, składającego w świątyni słońca cześć jedynemu Bogu, albo do jednej ze scen słonecznych, w których synowie Nilu, otoczeni koszami kwiatów i owoców, dłoń w dłoni z równemi im małżonkami, pośród gier swych dzieci, siadywali w głębokim cieniu, misternie rzeźbionych swych pawilonów. Czy, gdyby wróciły warunki daw-