W stosunkach jednostek do ogółu, rzecz ta, osnuta siecią społecznych i ekonomicznych powikłań, mniej wyraźną się staje, — niemniej przecież jest istotną i wątpieniu żadnemu podlegać nie mogącą. Zkąd się wzięło osobnikowe życie nasze, tak fizyczne, jak moralne i umysłowe? Co je utrzymuje i rozwija? Z jakich źródeł płyną pierwiastki, które wrzucają w nie momenty szczęścia i roskoszy, dnie spokoju i nadziei? Możnaby tu wprawdzie przeciwstawić pytanie: zkąd smutki, burze, tęsknoty, zawady i nędze? Lecz jakkolwiek dalekim bywa od ludzi ideał ich szczęścia, życie samo jest im przecież tak drogiem, że rozstający się z niem dobrowolnie przedstawiają nieźmiernie rzadkie wyjątki, nędzarze których siedliskiem zdaje się być na pozór najgłębsza otchłań cierpień, żyć przecież pragną, a największą summę istnień ludzkich stanową takie, które, nie dosięgając szczytów i pełni szczęśliwości, posiadają przecież tyle zasobów i ozdób, tyle węzłów, wiążących je z ziemią, że, gdy dobiegają kresu swego w przeszłości swej, znaleźć mogą momenty szczęścia i zachwytu, a dnie i lata spokoju i ciszy, że w żalach ich nawet i smutkach były pociechy, w tęsknotach — nadzieje, w zawodach i błędach — drogowskazy, ku pomyślniejszym drogom wiodące. Najsilniejszymi argumentami przeciw pessymizmowi, ukazującemu życie, jako absolutne zło, a wszystko, co je wytwarza i utrzymuje, jako złowrogą siłę, jest: powszechna, niezłomna miłość dla życia, pomnażanie się źródeł godziwego używania i potęgowana możność zdobywania do źródeł tych przystępu, dla jak największej liczby mieszkańców ziemi. Niepodobna na
Strona:Patryotyzm i kosmopolityzm.djvu/051
Ta strona została przepisana.