Strona:Patryotyzm i kosmopolityzm.djvu/053

Ta strona została przepisana.

— „Tak; przedstaw sobie dom bez okiem — panuje w nim noc wieczna... przestaw sobie dom z otworami, w których szyb niéma — wpadają doń wichry, deszcze, chłody i śniegi... Czy widzisz tę burzę, która szaleje i huczy na świecie? Najpotężniejsze drzewa zginają się i łamią, wody wznoszą się i kołyszą... zdawałoby się, że bolesne konwulsye targają przyrodą całą... A ty słaba, bezbronna istoto, w schronieniu tém bez przeszkody myślisz i pracujesz. Wątła kartka papieru nieruchomo spoczywa przed tobą, lekkiem twém piórém najlżejsze nieporusza drżenie. Cóż cię ochrania przed szalejącemi obok mocami przyrody? Cienka i krucha szyba szklanna... A gdy w połowie nieraz życia człowieka, organ widzenia jego słabnąć i odmawiać mu posług swoich zacznie, cóż uczyni wtedy ubogi pracownik, zmuszony, dla utrzymania bytu swego, długie godziny spędzać nad pracą? Czy porzuci płótna swe wielki artysta, nie mogący już kierować swym pendzlem? Mająż płacząc załamać dłonie wszyscy bogaci i ubodzy, mistrze nauki i sztuki, wyrobnicy przemysłu, gdy zbliża się ku nim zmrok ten, o wiele nieraz wyprzedzający noc wieczną? Nie; bo istnieje talizman, który przybiegnie im z pomocą, a jest nim — szkło... A teleskopy, które przybliżają ku nam ciała niebieski i pozwalają nam przebywać myślą pomiędzy gwiazdami! A mikroskopy, z pomocą których zstępujemy w świat nieskończenie małych? A źwierciadła, które przystrajają mieszkania nasze! W szkle przechowujemy napoje nasze i ze szkla je pijemy; w szkle kwitną obok nas kwiaty, w ogrodach zerwane; szkła strzegą zégarów i zégarków naszych; z niego robią się termometry i barometry...