rzyły, a którego siły i zasoby ochraniały, pielęgnowały, od zniszczenia ustrzegły fizyczne ich ustroje. Przybyli oni do tych ognisk od wiekowej kultury jakiejś, która umysły ich uzdolniła do spostrzegania i rozróżniania zjawisk, do wyrozumiewania i uogólniania pojęć, do przywłaszczania sobie, bodajby tylko najlepszej części tego, co wywołanem zostało do życia przez kulturę inną. Przybyli oni tam jeszcze z pewnymi zaczątkami przynajmniej uobyczajnienia tego, które nie jest czém inném, jak wypracowywaną przez wieki równowagą różnych władz wewnętrznych, potłumieniem pierwotnych popędów i pierwotnej chaotyczności na rzecz refleksyi i świadomej siebie woli, będących cechami wyższych faz rozwoju. Oto, czém są oni i z czém przybyli do onych dalekich ognisk oświaty. Czy nie spostrzegają, że w ustrojach ich tkwią właściwości, wzięte od owej ziemi i owego nieba, od powiewów, które tam kędyś przelatują nad rozłogami, od dźwięków, które tam kędyś napełniają przestrzeń, od materyi, któremi żywiły się poprzedzające ich pokolenia, od wrażeń, któremi, w pierwszej dobie życia, poiły się własne ich istoty? Czy nie czują, że w mózgu ich krąży i kipi praca wieków i miljonów, że w sposobach, jakimi zwalnia się lub przyśpiesza bicie ich serc, drgają tentna długich, mozolnych przemian uczucia, smaku i woli? Kędyż jednak dokonywała się owa niezmierna praca myśli, która jedynie uzdolniała ich do tego, co zwą oni samodzielném myśleniem? Kimże byli ci, którzy, kosztem trudów i cierpień niesłychanych, poddawali dziedzinę moralną przemianiom i ulepszeniom, dozwalającym ser-
Strona:Patryotyzm i kosmopolityzm.djvu/221
Ta strona została przepisana.