na fantazję kobiet. Obecnie wiem dobrze, że to nie jej fantazje mię dręczyły, lecz moja własna głupota. Patrzyłem na wszystko przez szał mojej miłości.
Nakoniec wczoraj nie mogłem już znieść tego dłużej. Zdobyłem się tedy na pewien rodzaj zwątpienia. Wiedziałem, że zdradzam przyjaciela, że burzę swą przyszłość w tem i w następnem życiu, że znieważam bodaj naszlachetniejszą z kobiet. Ale nic nie pomogło. Tożto jest właśnie cechą obłędu miłosnego. Co powiedziałem, albo eo uczyniłem, tego nie wiem, ponieważ nie panowałem nad zmysłami. Ale trzeba ci było widzieć tę godność i tę dobroć, z jaką odrzuciła mię. O Wzniosły, jakiż to spokój klasztorny jest dosyć głęboki na to, aby mi pozwolić kiedykolwiek na zapomnienie tego wszystkiego. Była mi wtedy jakby jakaś bogini.
Oszukanym oszustem jestem obecnie ja sam, Nando. Ja sam jestem tym, który ze stałego lądu rozmyślania puścił się na pełne morze miłości, aby tu wirem porwany nie módz znaleźć już więcej powrotu. Wierzaj mi, że ona nic innego nie uczyniła, jak tylko odbyła uczciwie swą walkę, do której została przezemnie złośliwie wyzwana. Na mnie wyłącznie spada cała wina.
Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/115
Ta strona została przepisana.