Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/116

Ta strona została przepisana.

Nando — ja ci wszystko wyznam. Gdyś do spokoju mojej chatki przyszedł i usilnie mię prosił o odegranie pewnej roli przy boku twej narzeczonej, było moim obowiązkiem, obowiązkiem człowieka rozmyślaniom oddanego, o głupocie twego planu stanowczo cię przekonać. Ja wszakże uległem zarozumiałości. Pomyślałem sobie mianowicie: gdy temu to, niemu jedynemu przyjacielowi, narzeczoną do niewierności nakłonię, to uda mi się również wprowadzić go do tego cichego spokoju, którego sam tak całkowicie zażywam. Jakiż ze mnie głupiec! Niczego nie zażywałem, jak tylko patrzenia w zwierciadło mej zarozumiałości. W ten sposób tedy odrzuciłem na bok pierwszą zasadę ostrożności wszelkiej cnoty: mianowicie zasadę unikana sposobności. W ten sposób wystawiłem na szwank własne zbawienie w celu prawdopodobnego osiągnięcia twego zbawienia. Jakiż ze mnie głupiec! Nie wiem przecie wcale, co stanowi twoje zbawienie, i czy może twoje zbawienie nie leży właśnie w miłości. Bo i przez miłość może droga prowadzić do Nirwany, jak przez naścieżaj roztwartą bramę. Co jednakże jest moją własną zgubą, to wiedziałem, a jednakże poszedłem tą drogą.
To jedno. A teraz drugie: nie byłem wobec