dziesiąt rupji. Musiałam wydobywać od ciebie rupję po rupji.
— Kobieto — rzekł Moung Dammo — czemu obwieszczasz sama swą hańbę?
— Czyż nie jestem, panie, wdową?! Czyż nie daję co tydzień po dwa anny na nowy posąg Buddhy? Skądże się ma to wszystko wziąć? Wszak taki jest u nas zwyczaj.
— No dobrze już. Mów dalej.
— Zatem, panie, starej dałem setkę rupji, a córce ofiarowałem złoty naramiennik. W trzy dni potem pobraliśmy się.
— Czy ona cię chciała za męża? — spytał Moung Dammo.
— Panie, on uwiódł pieniędzmi moje biedne dziecko. Pomyślcie tylko, naramiennik ciężki jak łańcuch.
— Czy więc chciała cię za męża? — spytał Moung Dammo powtórnie.
— Panie, wszak stała się mą żoną dobrowolnie.
— Czyż nie widziałeś, że dla ciebie za młoda?
— Panie, wszak nie chciałem niczego, jak jedynie żony! Ale nigdy nie przyszło mi na myśl, abym mógł oglądać się za inną, jak tylko za tą
Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/12
Ta strona została skorygowana.