Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

ce! Gdy teraz patrzę wstecz na ten okres, wiem: ciężko odpokutowałam. A jeżeli obecnie uda mi się znaleźć jakąś pociechę, to chyba tylko tę jedną: odpokutowałam. Jakże bowiem człowiek, który źle postąpił, może inaczej znaleźć uspokojenie, jak tylko w pokucie.
Czułam, że nie zdołam się już więcej ukrywać. Byłoby to całkiem bezużyteczne, wprawiając i jego i mnie w jeszcze większe pomieszanie. Obecnie byliśmy częściej z sobą. Siedziałam, jak podsądna, i mówiłam, jak głupia. Musiał to zauważyć i brać za pomieszanie z miłości płynące. Walka moja powiększała tylko pomieszanie, a równocześnie i możliwość pomyłki z jego strony. Zdawało mi się rzeczą niemożliwą do pomyślenia, aby był kiedykolwiek taki czas, w którym ja byłabym panią sytuacji, mogącą dopuścić w życiu te wszystkie powikłania, lub ich nie dopuścić. Gdybyśmy zwracali uwagę na początki — jakże moglibyśmy być potężni i szczęśliwi!..
Tak uprawiałam tedy swą grę z nim — naprzód umyślnie, a potem już mimowoli. Powiadam tu.grę. Gdybym była przynajmniej jasno zdawała sobie sprawę z tego, czy to jest gra tylko, czy powaga życia. Jak żywię nadzieję stania się kiedyś lepszą od tej, jaką jestem obecnie, badałam się aż do zupełnego znużenia, badałam się z naj-