jasnem. Przy tym lub przy owym ustępie kiwał głową z namysłem. Gdy wszystko już trzykrotnie odczytał, powiedział spokojnie:
— Zdaje mi się, że jeżeli człowiek stawia losowi pytania, to nie tylko stawia pytanie, ale daje równocześnie i odpowiedź. Stawiam losowi pytanie z dobrej woli i przez zarozumiałość. Czyż nie jest rzeczą zdumiewającą, że razem z poczynającą się odpowiedzą znajduje się i potrzeba odpowiedzi, A im dalej się odpowiada, tem więcej rośnie ta potrzeba. A to rozwiązanie. Tak odpowiada przyroda. Odpowiada na pytanie przez unicestwienie pytającego, a może i pytanego.
Znowu zaczął czytać. Nagle zastanowił się.
— Jakże się to stało?
Wziął drugi list i czytał. Znowu kiwnął głową z namysłem.
— „Rodzaj połysku w oczach.“ „Szczególniejszy połysk w spojrzeniu“ — pomrukiwał. — Tak więc promyk rozstrzygnął o losie mojej miłości, czyli o mnie samym. — Ale gdyby każdy widział w oku drugiego jedynie tylko odblask własnego żaru, biorąc własną rzecz za coś do kogoś drugiego należącego? Może gdyby właśnie w chwili otwierania drzwi przez oblicze Punny lub Kosiji prze-
Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/126
Ta strona została przepisana.