Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/138

Ta strona została przepisana.

łem za biedny. I zniknął spokój mojej chatki Zacząłem znowu handel, stając się pracowity jak. mrówka. Skoro tylko oszczędziłem nieco, kupiłem złoty naramiennik, posyłając go swej ubóstwianej jako podarunek. Przyjęła go chętnie, ponieważ i ona mię kochała.
Otóż pewnego razu zdarzyło się, że mieliśmy wielką powódź, przyczem wody Gangesu tak daleko z brzegów wystąpiły, jak najstarsi ludzie nie pamiętali. Miejsce, które zamieszkiwałem, znajdowało się na wzgórku.
Nocą szedłem wzdłuż prądu dla obserwowania przyboru wody. Ujrzałem leżącą na brzegu postać ludzką, wyrzuconą przez prąd. Postać leżała na twarzy, jęcząc. Pełen litości, podszedłem, aby udzielić pomocy; dolna część ciała znajdowała się bowiem jeszcze w wódz e. Gdym się nad nią pochylił, ujrzałem, że rękami trzymała kurczowo szkatułkę. Wtedy to chciwość opanowała mię z błyskawiczną szybkością. Pomyślałem sobie: „Oto twoje wiano.“ I nie uchylając się oraz nie rozważywszy rzeczy dokładnie, z litościwego wybawcy stałem się zwyczajnym opryszkiem nadbrzeżnym. Wyrwałem kobiecie szkatułkę z rąk, spychając ciało szybko z powrotem do wody. Przy przewalaniu się ciała rozpadły się włosy, przykrywające oblicze