Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

— Prawda, panie. Ale mimo to nie mogłem jej drugiemu odstąpić.
Moung Dammo milczał przez chwilę, potem powiedział:
— Kończ opowiadanie.
— Koniec, panie, jest taki: Udawałem aż do nocy. Nocy tej była dla mnie tak uprzejmą, jak tylko w pierwszych dniach naszego małżeństwa. Wiedziałem dobrze, dlaczego tak czyni, a mimo to byłem już blizki zaniechania wymówek i wyciągnięcia jej z łóżka za włosy. Wtedy powiedziała do mnie: „Sądzisz zapewne, że mam z tamtym coś do czynienia?“ Musiałem tedy dalej udawać i w ten sposób rzecz się stała. — Gdy widziałem, że zasnęła, wziąłem sztylet, odsunąłem zlekka koszulę na jej piersiach i zbliżyłem kilkakrotnie koniec na grubość włosa do punktu, w który pragnąłem uderzyć. Potem jednakże pomyślałem sobie; Szkoda. I sam nie wiem, jak się potem stało, lecz nagłe schwyciłem ją za gardziel i udusiłem.
— Jedną ręką?
— Tak, panie, jedną ręką. Sam nie wiem, jak się to stać mogło. Ledwie się poruszyła. Cisnąłem poty, póki zupełnie się nie uspokoiła. Nie mogłem jej oddać temu drugiemu.