Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/162

Ta strona została przepisana.

kich zaledwie szeptem się odzywa. Jak człowiek, który sobie uszy palcami pozatyka, szmery na swem ciele słyszy jakby jakieś hałasy, tak człowiek, który serce swe dla zgiełku światowego zamknie, słyszy sumienie w sobie jak grzmot głośne.
Góra Meru stanowi to najświętsze w nas, co jest zdolnem nas samych ponad siebie podnieść. Gautama ujrzał górę Meru, skoro tylko góra jego ujrzała, i rosła przed nim aż do zenitu, wznosząc się zarówno przed nim, jak i poza nim, co znaczy: skoro tylko spojrzymy na to najświętsze w sobie, wiemy, że to jest najświętsze, i nie widzimy już nic więcej nad to. Zajmuje nasze całe pole widzenia. Dokądbyśmy wzrok swój zwrócili, zawsze widzimy to samo. Nie istnieje nic poza tem. A jak Gautama górę Meru tylko z zamkniętemi oczami, to znaczy jakby w śnie, mógł osiągnąć, tak nie możemy osiągnąć tego najświętszego w sobie czynem i wysiłkiem, lecz zaniechaniem wszystkiego.
Starzec z góry — to głos tego najświętszego w nas. A jak Gautama, skoro starzec spostrzegł go, spostrzegł też starca, wiedząc, że to jest ów starzec, tak samo jest z głosem tego najświętszego w nas. Głos ten mówi prawdę, a równocześnie daje świadestwo prawdziwości te-