Moung Dammo przyszedł do domu i rzekł do małżonki:
— Żono, zrzekłem się dzisiaj swego urzędu sędziowskiego. Nie mogę więcej być sędzią.
— Dlaczego? — spytała.
— Nie mam prawa sądzenia innych.
— Inni, daleko gorsi od ciebie, sądzą.
— Cóż mnie to może obchodzić. Niech patrzą, jaki skutek osiągną.
— Człowieku — zaczęła znowu — czy masz prawo, czy go nie masz, być sędzią, tego nie wiem. Ale to jedno wiem, że masz obowiązek żonę i dziecko wyżywić. Z czegóż będziemy żyli, gdy nie będziesz piastował swego urzędu? Majątek swój rozdałeś już żebrakom.
— Kobieto, z czego żyć będziemy, dowiemy się, skoro rzecz zajdzie już tak daleko. Za miastem posiadamy majętność.
— Tak, majętność!... Czyż sam staniesz do kopania i polewania, jak najemnik dzienny? A zresztą, co osiągniesz z tej majętności? — Sam ryż, byle z głodu nie umrzeć.
Moung Dammo milczał.
Tego samego dnia jeszcze posłał zrzeczenie się urzędu. Nie podawał żadnych powodów swego postanowienia.
Po pewnym czasie zjawił się angielski u-
Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/18
Ta strona została skorygowana.