— Siadaj pan i opowiadaj. Cóż się to takiego stało?
Moung Dammo upadł na podstawiony mu stołek i zakrył twarz rękoma. Jęczał, jak jęczy człowiek, który nadmiernego bólu fizycznego nie może opanować.
Towarzysz czekał cierpliwie, a po chwili zaczął znowu po birmańsku:
— Proszę cię, Moung Dammo, opowiedz przecie.
Wtedy to Moung Dammo opowiedział, jak się wszystko stało.
Towarzysz przysłuchiwał się w milczeniu. Na twarzy jego malowała się litość. Kiedy opowiadający skończył, powiedział:
— Moung Dammo, człowiek posiadający żonę i dziecko nie powinien był tak postępować. Ale teraz nie pora na wymówki. Dziecko musi niezwłocznie otrzymać pomoc. Ty sam nie możesz iść. Widzisz, muszę cię przecie tutaj zatrzymać. Ale wszystko uczynię, abyś został jutro rano wolnym. Tymczasem sam pójdę po chininę i zaniosę ją na wieś. Znam to miejsce, w którem mieszkacie. Obecnie nie mam już zajęcia. Jakże szczęśliwie, że teraz właśnie wszystko się stało.
Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/32
Ta strona została skorygowana.