jednakże wracało słowo po słowie. „Nie trzeba chcieć, a wtedy dają.“
Tak, tak, trzeba się zrzec wszystkiego, aby posiadać, trzeba się zrzec wszystkiego, wszystkiego. A jeżeli się siebie samego zupełnie wyrzeknie, wtedy posiądzie się wszystko. „Moung Dammo, człowiek posiadający żonę i dziecko nie powinien był postępować w taki sposób“ — usłyszał znowu te słowa. Biada, biada! Gdzież znajdował się błąd w tym rachunku?
Dopiero następnego dnia po południu został Moung Dammo wypuszczony z więzienia. Przyjęto, że działał w stanie umysłowej niepoczytalności.
Spojrzał nieśmiało dokoła siebie po wyjściu na ulicę. Twarz jego nabrała w ciągu tej nocy jakiegoś obcego, dzikiego wyrazu. Zdawało mu się, że każdy musi na niego patrzeć. Jak ścigany, pędził przez ulicę nie tęsknotą wiedziony, lecz gnany myślą: „Oto patrzą na mnie“. Dopiero przed samą chatą przyszło mu nagle na myśl: „I cóż ja tu znajdę?“ Wkoło domu panowała cisza.
— Dziecko zapewne już nie żyje — pomyślał i nie doznał na tę myśl przerażenia.
Wszedł jak znużony życiem starzec. Żona
Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/34
Ta strona została skorygowana.