Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/7

Ta strona została skorygowana.

żonę i dziecko. Jakiż to przewrotny punkt widzenia! Dlaczegoż ta sama natura zbliżyła nas więcej do jednych, niżeli do drugich? Dlatego, abyśmy o jednych troszczyli się więcej, niżeli o drugich.
Pewnego dnia rzekła do niego:
— Dajesz i dajesz, jakbyś zupełnie o tem zapomniał, że masz małego syna. Cóż się z nim stanie, gdy wszystko obcym rozdasz? A kto wie — ciągnęła dalej z rozmysłem — czy nam niebiosa jeszcze i córeczki nie dadzą: skądże ma się tedy wziąć jej posag?
— Żono, już nam niebo więcej żadnego dziecka nie da. Żona zamilkła. Wiedziała, do czego jej małżonek zmierza. Pomyślała więc sobie: „Święci należą do klasztorów; kto wśród żywych pozostał, musi żyć.“
W taki sposób minął jeden rok. Moung Dammo żył, „na ciele poskromiony, w mowie poskromiony, w umyśle poskromiony“, i dawał nadmiernie, tak że wszyscy biedni w Akyabie gromadzili się dokoła niego, jak muchy dokoła miodu, a majątek jego coraz więcej topniał.
Pewnego dnia dostał się pod obrady sądowe ciężki wypadek: krajowiec zamordował żonę. Najwyższy sędzia angielski wyjechał na pe-