Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

— Jeżeli zabiłem swą żonę, to i sam nie chcę żyć dłużej.
Mówiąc to, pochwycił dłonią, tylko co z więzów uwolnioną, sztylet jednego z pachołków, i zadał sobie potężny cios.
Ale nosił zawsze przy sobie złoty medaljonik z włosami swej żony. Siedząc w więzieniu, umieścił sobie ten medalik na sercu. Od medalika tedy odbił się sztylet, i wskutek tego nic mu się złego nie stało. Równocześnie chwycił go komendant za ramię.
— Upamiętaj się pan! Wszak to twoja Karma!
Tymczasem nadbiegła inna kobieta wołając:
— Panie, żona twoja żyje! Płomień porusza się przed ustami!
Gdy w pokoju podszedł ku niej, właśnie otworzyła oczy. Spojrzała na swego męża i z trudem powiedziała:
— Miłość! — Nie ufaj jej!
Przy tych słowach chlusnął potok krwi z ust, a duchy życia zaczęły ją na nowo opuszczać. Skrwawiona, poplamiona, z zapadłem policzkami, wyglądała strasznie, a w sercu jej męża odzywało się więcej przerażenie i litość, niżeli miłość.