Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

własnego szczęścia uporczywiej, niżeli nad jego zbudowaniem.
W drodze odezwał się Kosija:
— Ja widzę Nando trzy możliwości. A nawet widzę cztery, jeżeli zamierzasz równocześnie i przyjaciela swego na próbę wystawić.
Nanda zarumienił się. Kosija tego jednakże nie widział, ponieważ patrzył prosto przed siebie.
— Jakie trzy możliwości masz na myśli?
— Pierwszą jest ta, że narzeczona twoja zostanie ci wierną. Wtedy wszystko będzie dobrze, przynajmniej dla ciebie. Drugą jest ta, że nie zostanie ci wierną. W ten sposób wszystko może być dobrze. Trzecią jest ta, że się w sobie nawzajem zakochamy.
Nandzie zaczęło być jakoś nieprzyjemnie.
— Jakże to mówisz? — zauważył. — Ciebie — jestem zupełnie pewny.
— Nikt nie jest siebie tak pewnym, jak ten, co unika sposobności. Co czynić w ostateczności? Wtedy bowiem należałoby do ciebie z prawa, a do mnie z natury rzeczy.
— Punna należy tylko do mnie i do nikogo więcej.
Kosija rzucił na niego spojrzenie z ubocza. Ale oto znaleźli się przed domem.