Strona:Paul Fuss - Stosunki w Poznańskiem.pdf/16

Ta strona została przepisana.

swych praojców, ze wszystkiego, co mu się stało drogiem i miłem i czego pieniądz nie opłaca.

To pewna, że w razie ostatecznej potrzeby przy publicznych instytucyach przysługuje państwu prawo nabywania drobnych części jakiejś własności ziemskiej w drodze przymusowej. Temu każdy mu poddać się i czyni to też.
Ale jeśli się chce komuś zabrać całą jego skibę t. j. całe jego dobra rycerskie tylko na to, aby je podzielić między osadników, tylko na to, aby gwałtem przeprowadzić myśl germanizacyjną i tem samem przycisnąć Polaków do muru, natenczas zniknęłoby chyba wszelkie poczucie sprawiedliwości, ludzkości i wszelkie uczucia chrześciańskie. — Czyn taki wołałby o pomstę do nieba i pomściłby się też straszliwie.
Czyż nie mamy w Niemczech już dosyć niechętnych i niezadowolonych ludzi wśród mniej wykształconych, czy ich liczba ma się jeszcze pomnożyć zastępem wykształconych? Czyż nie dosyć pracy ma rząd państwowy, aby utrzymać w karbach trzy miliony socyalnych demokratów, czy trzeba jeszcze przemocą popchnąć do tego jeszcze 4 miliony Polaków?
Tak, socyalni demokraci czekają na to już oddawna i przyjęliby owych nieszczęsliwych z otwartemi rękami. A do tych przyłączyłby się w naszych dzielnicach wschodnich tłum niezadowolonych niemieckich rzemieślników i robotników. Niebezpieczeństwo stałoby się niezmierzonem i rząd państwowy miałby w przyszłości do czynienia nie z 3 milionami, lecz może z 10 milionami socyalnych demokratów.
Dobroduszny dotąd, zadziwiająco cierpliwy Polak przedzierzgnąłby się w socyalistę najczystszej wody, pełnego nienawiści, pełno dyszącego zemstą za doznane nieszczęście, za wypędzenie z rodzinnego zagonu, za wszelkie już doznane ograniczenia swych dawniejszych praw obywatelskich!