Strona:Paul Fuss - Stosunki w Poznańskiem.pdf/19

Ta strona została przepisana.

stwowego i aby go nie karmiono, jak dziecko na pokucie, lub nie obdarzono gorzkiemi ustawami wyjątkowemi, jak zbrodniarza.
Słusznie żąda on skreślenia ustawy, wedle której nie wolno żadnemu Polakowi osiedlać się. Domaga się, aby dzieci pobierały naukę religii w ojczystym języku i żąda, aby go bezustannie nie obrzucano wstrętnemi podejrzeniami z powodu jego mowy ojczystej i jego uczuć narodowych.
Serca z piersi, ani języka z ust nie można wydrzeć Polakom. Naród polski z własnej winy dosyć znosił wstydu i obelg od stu lat, musiał pokutować gorzko i ciężko za słabości swych królów i swoje własne, kraj jego rozdrobniono z niezbadanej woli Boga, który jedynie miał prawo do tego. Ale my ludzie nie mamy prawa dorzucać do tych goryczy jeszcze nowej. Człowiekowi, tak ciężko doświadczonemu, nie wymierza silny jeszcze osobnego kopnięcia nogą, lecz ma obowiązek przygarnąć z miłością uciśnionego i słabszego.
Nie mamy w obliczu Boga i ludzi prawa odmawiania Polakom na całe wieki nadziei wskrzeszenia ich dawnego państwa.
A takie zmartwychwstanie, istotnie sięgające granic wieczności, chwilowo nie ma najmniejszych widoków. Musiałoby się w Niemczech dziać bardzo źle i w gruzach leżećby one musiały, zanim możnaby pomyśleć o stworzeniu państwa polskiego. To musi przyznać każdy rozumny Niemiec sam, jeśli nie jest arcytchórzem, a każdy rozsądny Polak wie o tem dostatecznie.
Jeżeli Polak swój honor narodowy szanuje wysoko i przywrócenie swego państwa składa w ręce Boga, jeżeli swój honor narodowy łączy silnie z swą wiarą religijną i za żadną cenę na świecie nie oddałby tego wszystkiego, to ma on nie tylko prawo do