loczki tak symetryczne z obydwóch stron!»
— «Ja ich nigdy nie zawijam, same się kręcą!» — «Dajże pokój, założyłbym się, że spać nie pójdziesz póki ich nie pozakręcasz!...» — «Ot, to proszę!...» — «O! znam ja waszeci, z tą udaną obojętnością!... Tak to i w szkołach bywało... — on mało dbał co dadzą na obiad;... a potém udawał chorego, ażeby go bulijonikiem karmiono!...»
To mówiąc, młody człowiek obraca się do towarzysza, który się niemoże wstrzymać od śmiechu, gdy tymczasem Robino, dla odmienienia rozmowy, przerywa: «No, panie Edwardzie, jakże idzie literatura, teatr?... zawsze się zapewne powodzi?... przywykłeś do tego?...»
Edward skrzywił się trochę, a Albert zawołał śmiejąc się do rospuku: «Właśnie w porę o powodzeniach go zagadnąłeś;... tożeś to w słabą żyłkę natra-
Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/11
Ta strona została skorygowana.
7